Główną cechą bezinteresowności w działaniach człowieka, jest niesienie dobra, nie dla własnej korzyści, lecz dla korzyści innej osoby. W jaki sposób może się to objawiać? Od tych małych rzeczy, po ogromne wyzwania, których może się podjąć tak naprawdę każdy z nas. Na co dzień możemy nawet nie dostrzegać okazywanych przez nas dobroci, ponieważ w naturze każdego człowieka jest cząstka, która wyzwala w nas chęć niesienia pomocy i jest ona silniejsza od nas samych.


Na pewno kiedyś zdarzyło Wam się przeprowadzić przez przejście starszą Panią, wnieść jej zakupy na drugie piętro czy wspomóc finansowo, bądź rzeczowo osobę, która tej pomocy potrzebowała. Czy zastanawialiście się jakie uczucia, wtedy Wami szargały? Co czuliście w środku? Jaka aura panowała w Waszej duszy?

Był to sobotni dzień. Wraz z grupą znajomych postanowiliśmy wesprzeć jeden z lokalnych przytulisk dla psiaków, który każdego dnia borykał się z ogromnymi problemami finansowymi. Zadzwoniliśmy do Pani, która opiekowała się przytuliskiem i zapytaliśmy się, czego potrzebuje? Usłyszeliśmy: rąk do pracy. Postanowiliśmy w kolejny weekend wybrać się wszyscy i tymi rękoma odciążyć, choć jednego dnia Panią, która zajmuje się tym na co dzień. Stawiając się w wyznaczony dzień z samego rana, nie wiedzieliśmy, co nas czeka. Ubraliśmy się w stroje robocze i pojechaliśmy z uśmiechem na twarzach. Będąc na miejscu, dłuższą chwilę porozmawialiśmy o sytuacji z Panią właściciel i szybko zabraliśmy się do pracy. Posprzątaliśmy i uszeregowaliśmy boxy dla psów, udało nam się zrobić zadaszenie chroniące przed deszczem z prostych konstrukcji, wysprzątaliśmy trawniki i na sam koniec wyprowadziliśmy pieski na spacer do pobliskiego lasu. Ogrom podziękowań i wdzięczności, ponieważ zbliżała się zima, a w pojedynkę ciężko byłoby stworzyć dla zwierząt godne warunki do przeżycia.

Pamiętam jak dziś, jakie emocje szargały mną po wyjeździe z przytuliska. Rano z uśmiechem na twarzach gawędziliśmy i cieszyliśmy się, że udało nam się zorganizować to wsparcie, a w drodze powrotnej panowała niezręczna cisza. Dla każdego czas był to bardzo trudny czas refleksji. Zacząłem się zastanawiać, ile jest jeszcze takich miejsc, które potrzebują naszej pomocy, a podczas codziennych prac nie zwracamy na to zupełnie uwagi. Czy liczba ludzi na świecie nie wystarcza, aby w każdym z tych miejsc dołożyć jakąś cegiełkę od siebie? Dlaczego jestem obojętny na to, a może po prostu tego nie dostrzegam?

Wyciągając wnioski, przeszedł mi przez myśl pomysł, aby postawić sobie roczny cel, jaki chciałbym spełnić dla innych osób, stowarzyszeń, fundacji, aby wypełniać tę cząstkę, która jest w każdym z nas, ale, aby ją otworzyć, trzeba wynieść serce do góry. Sam nie spodziewałem się, że postawienie tego pierwszego kroku spowoduje tak silną chęć niesienia pomocy innym. Pierwszy krok był bardzo ciężki i nie ukrywam, spodziewałem się w swoim sercu radości i samospełnienia. Było wręcz odwrotnie. Panował smutek i żal, że jako jednostka, nie jestem w stanie pomóc wszystkim, którzy potrzebują naszej pomocy. Pomyślałem więc, że angażując w to swoich bliskich, znajomych, znajomi znajomych, możemy stworzyć silną grupę, która od czasu do czasu, zaangażuje się i pomoże bliźniemu w trudnej sytuacji, jaka może spotkać każdego z nas.

„Podobnie jak Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz aby służył i oddał życie swoje na okup za wielu”. – Ew. Mateusza 20:28