Nadszedł czas, aby podsumować naszą trzyczęściową historię, która była ogromnym wyzwaniem oraz ciekawą podróżą pomiędzy interakcją międzyludzką a poruszonym tematem osiągnięć, oraz zasług Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego. Będzie to dość osobliwa refleksja, wręcz prywatna, z którą wielu z Was może się nie zgadzać. Jak wspominałem w pierwszej części, stawianie przed sobą wyzwań oraz wychodzenie ze strefy komfortu, strefy, która jest nam znana i bliska i doskonale wiemy, jak się po niej poruszać, jest nie lada wyczynem. W dzisiejszym świecie oraz idącym za tym nowoczesnym ideom moja historia nie jest ciekawa, nie jest poruszająca, nie jest chwytliwa, nie ma w niej żadnych sensacji oraz kontrowersji. Spotyka się młody człowiek ze starszą Panią, ona opowiada mu piękną historię, następnie autor spotyka się ze swoją starszą Babcią, nawiązują pogawędkę, która ostatnimi czasy nie miała miejsca ze względu na pogoń młodego człowieka za karierą i brakiem czasu dla bliskiej mu bardzo osoby. Temat powszechny, naturalny, nikogo nie dziwiący, aczkolwiek odwracając role i patrząc przez pryzmat osób, które spotkałem, cała ta historia jest bardzo ważna i zarazem przykra.

Jeżeli teraz miałbym tworzyć tytuł wszystkich części, nazwałbym go „Osobiste oczyszczenie”. Nie wiedziałem na samym początku, w którym kierunku pójdę, a tak naprawdę historia ta obnażyła mnie i napisała się sama. Od dłuższego czasu obwiniałem swoją osobę za to, jak mało czasu poświęcam swojej bardzo bliskiej osobie, jaką jest moja Babcia. Temat samotności starszych osób poruszany jest w wielu krajach. Jedną z pozytywnych kampanii, o której miałem możliwość przeczytania w brytyjskich mediach, jest „1 milion minut”, czyli świąteczna akcja charytatywna, podczas której młode osoby mają w okresie świat wykonać telefon i porozmawiać ze starszymi samotnymi osobami. Sytuacja pokazuje, z jakim współczesnym społecznym problemem idzie nam się zmierzyć. Pandemia przyśpieszyła cały proces oraz odizolowała nas od kontaktów międzyludzkich. Mam takie swoiste wrażenie, że nadchodzi czas, w którym społeczeństwo będzie musiało się ich uczyć na nowo. Życzliwość, pomoc, wsparcie, otwieranie się na ludzi, czy te pojęcie mają jeszcze znaczenie? Kiedyś człowiek dzielił się ostatnią kromką chleba, teraz nasze własne sumienie jest w stanie ocenić czy zachowujemy się podobnie.

Zmierzamy w nieznaną nam stronę, proces ewaluacji społeczeństwa biegnie tak szybko, że nawet nie wiadomo kiedy, a staniemy się nie społeczeństwem, a tylko i wyłącznie jednostką, której wyobraźnia nie będzie wykraczała poza czubek własnego nosa.