Gdy podejmujemy nowe duchowe ćwiczenia i praktyki, szczególnie na początku jesteśmy megagorliwi, przykładamy się z całych sił, zmuszamy umysł, ciało i ducha, aby wydawały owoce. Jednak w podejmowaniu wszelkich praktyk, również duchowych, a więc i modlitwy Jezusowej, trzeba roztropności i spokoju. Jeden z apoftegmatów świetnie to obrazuje: „Pewien myśliwy, polując na pustyni na dzikie zwierzęta, zobaczył, jak abba Antoni żartuje z braćmi, i bardzo się zgorszył. Starzec więc, pragnąc go przekonać, że z braćmi trzeba postępować łagodnie, powiedział mu: «Załóż strzałę i napnij łuk» – a on tak zrobił. Starzec rzekł: «Napnij mocniej» – i on usłuchał. Starzec powtórzył: «Mocniej!». Myśliwy na to: «Jeśli napnę nad miarę, to mi łuk pęknie». I rzekł mu starzec: «Tak jest i z pracą wewnętrzną. Jeśli ją ponad miarę napniemy, bracia się szybko załamią. Trzeba więc z nimi postępować łagodnie». Myśliwy, gdy to usłyszał, skruszył się i odszedł bardzo zbudowany postawą starca, a bracia, umocnieni, rozeszli się do siebie”. Gdy zbyt mocno naciskamy na samych siebie albo ktoś z zewnątrz stawia nam warunki nie do spełnienia, może dojść najpierw do złamania woli i motywacji, a potem odstąpienia od istoty sprawy – od spotkania z żywym Bogiem.

Widziałem kiedyś film dokumentalny o najszybszym biegaczu świata Usainie Bolcie. Byłem pod wrażeniem między innymi jego treningu. Wysiłek, jaki podejmował Bolt, był dla jego organizmu morderczy, sportowiec kilkakrotnie zwymiotował na bieżni. Pewnie to balansowanie na granicy wytrzymałości przynosiło efekty w postaci wygranych. Ale w życiu duchowym aż takie mobilizowanie siebie może doprowadzić do zniechęcenia i załamania. W tych zawodach nie o nasze zwycięstwo chodzi, lecz o zwycięstwo Jezusa. A On działa łagodnie, jak napisał Izajasz: „Nie będzie wołał ni podnosił głosu, nie da słyszeć krzyku swego na dworze. Nie złamie trzciny nadłamanej, nie zagasi knotka o nikłym płomyku” (Iz 42,2-3). I jedyne, czego oczekuje, to miłość. W Ewangelii św. Mateusza Jezus powiedział: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 12,7). Wsłuchajmy się w Jego łagodność, a On nas poprowadzi dobrą drogą modlitwy serca.