Kontynuując rozważania na temat modlitwy serca, chciałbym odpowiedzieć na pytania: Co sprawia we mnie świadomość bycia ślepcem, trędowatym? Co rodzi w moim życiu dotarcie do prawdy, że jestem grzesznikiem, który sam się nie uratuje?

W filmie z 2006 r. Wyspa rosyjskiego reżysera Pawła Ługina jest przedstawiona historia Anatolija, który trafia do klasztoru i tam próbuje odkupić swoje grzechy. Nie będę opowiadał całej historii; jeśli ktoś nie widział tego dzieła, gorąco polecam. Powiem tylko, że na pierwszy rzut oka Anatolij wydaje się szaleńcem. I jest, ale Bożym szaleńcem. Utkwiła mi w pamięci szczególnie jedna scena. Główny bohater zaprasza do kotłowni, w której pracuje i mieszka, przełożonego klasztoru. Zamyka drzwi na kłódkę. A następnie pali przepiękne skórzane buty przełożonego, które ten dostał od biskupa. Dym wypełnia całe pomieszczenie, obaj zaczynają się dusić. Anatolij otwiera kotłownię i wyrzuca koc przełożonego do morza. Twierdzi, że jest to król demonów. Całe to zabawne, ale o głębokiej wymowie wydarzenie główny bohater nazywa wypędzaniem demonów. W pewnym momencie przeor mówi, że zobaczył w sobie więcej zła niż cnoty. A Anatolij na to: „Cnoty, moje cnoty śmierdzą przed Bogiem”.

Świadomość, kim naprawdę jestem i w jakiej sytuacji się znajduję, rodzi pokorę. Ona uzdalnia do szczerego pokłonu przed Bogiem i wypowiedzenia słów: „Panie Jezu Chryste, Synu Boga Żywego, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Pięknie to pokazuje przypowieść Jezusa o celniku i faryzeuszu: „Dwóch ludzi przyszło do świątyni, żeby się modlić, jeden faryzeusz, a drugi celnik. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: «Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam». Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: «Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!»” (Łk 18,9-13).

Głębokie przeżycie mojej małości, grzeszności rodzi we mnie jasność, że  tylko to, co Bóg zrodzi w moim wnętrzu, jest święte, reszta to cuchnące pozory cnoty. Ta prawda sprawia, że tylko w Nim widzę ratunek, jak celnik padam w proch przed Jego majestatem i wołam: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika”.