Przedziwnie czuje się człowiek, który w środku Europy, we własnym, ciepłym, bezpiecznym domu ogląda na smartfonie, tablecie, monitorze laptopa wojnę, którą rozpętała Federacja Rosyjska, najeżdżając na Ukrainę, wolne państwo. Myśli sobie: to niemożliwe, to muszą być jakieś koszmarne wspomnienia, jakiś kolejny wojenny film, jakaś realistyczna gra komputerowa. Ale gdy widzi niemowlęta i małe dzieci, które owinięte w koce leżą na podłodze w jakieś piwnicy służącej za schron przeciw ostrzałom artylerii, serce pęka i człowiek, bezpieczny Europejczyk, zdaje sobie sprawę, że to nie film ani gra, lecz wojna, realna tragedia dla tysięcy niewinnych ludzi. Ileż bólu i cierpienia już przyniosła ta zbrojna napaść, a ile jeszcze przyniesie?

Dobrze, że wobec tego zła, wobec tej tragedii, rodzi się również wiele dobra. Ci, którzy uciekają przed wojną, znajdują pomoc, wyciągnięte dłonie, otwarte serca. Nie tylko słyszą zapewnienia o solidarności i dobre słowa, lecz także otrzymują konkretne rzeczy, które w jakimś stopniu ułatwią im życie. Osobiście bardzo pokrzepiły mnie zdjęcia i filmy przedstawiające polskich policjantów i strażników z granicy, którzy w swoich ramionach tulili i kołysali malutkie dzieci ukraińskich matek. Pomyślałem, że to zapewne dobrzy ojcowie również dla swoich dzieci.

Agresja wojsk rosyjskich wobec Ukrainy i jej mieszkańców narasta. Trudno przewidzieć, ile jeszcze istnień ludzkich dotknie zło tej nieuzasadnionej napaści. Nam, ludziom wierzącym, pozostają niesienie pomocy pokrzywdzonym, gorąca modlitwa i ufność. Wszyscy jesteśmy w ręku Boga. Obyśmy nigdy tej nadziei nie stracili i w imieniu własnym oraz narodu ukraińskiego pokornie ją wyznawali słowami Psalmu 16:

„Strzeż mnie, o Panie, Tobie zaufałem. Wołam do Ciebie, Panie: Tyś moim Panem,

Tyś moim jedynym szczęściem” (Ps 16,1-2).