Niestety, w naszej ludzkiej naturze leży, że czynności, które powtarzamy wiele razy, w pewnym momencie wydają się nam nudne, podejmujemy je więc jako rutynowe albo – zniechęceni  – porzucamy. Podobnie może się stać z naszym zaangażowaniem w modlitwę Jezusową. Nic dziwnego, ponieważ walka o modlitwę w ogóle nie jest łatwa. W jednym z apoftegmatów Ojców Pustyni czytamy: „Bracia pytali abba Agatona: «Ojcze, która cnota lub dzieło jest najtrudniejsze ze wszystkich?». Odrzekł: «Wybaczcie – wydaje mi się, że nie ma trudu tak wielkiego jak modlitwa. Bo zawsze kiedy człowiek chce się modlić, nieprzyjaciele starają się mu przeszkodzić: wiedzą bowiem, że mu inaczej nic nie zrobią, a tylko gdyby go powstrzymali od modlitwy. I w każdym innym ćwiczeniu, jakiego by się człowiek podjął, jeśli jest wytrwały, zdobędzie łatwość; w modlitwie zaś aż do ostatniego tchu potrzeba walki»”. Oczywiście nieprzyjaciel to demon, który zrobi wszystko i wykorzysta każdą sposobność, aby nas odwieść od czasu poświęconemu tylko Bogu. Wykorzysta nasze znudzenie i rutynę, aby nam wmówić, że to nie ma sensu. Wykorzysta też naszą chęć sukcesu i osiągnięcia celów na modlitwie – dobre emocje, dobre samopoczucie fizyczne i psychiczne. A że nie zawsze te owoce są naszym udziałem, demon spróbuje nam powiedzieć: Zobacz, nic z tego, czego pragniesz, się nie realizuje. To może być przyczyną naszego zniechęcenia i rezygnacji ze spotkania z Bogiem.

Olbrzymią obroną jest wierność mimo wszystko i przekonanie, że owoce modlitwy nie sprowadzają się do naszych celów i pragnień. Podczas modlitwy Jezusowej (i w ogóle modlitwy) sukcesy ma odnosić Bóg, a nie my; to jest Jego czas i to Jego plany mają się realizować. Taka postawa ustrzeże nas przed rozczarowaniem i nie damy pożywki demonowi – nie doprowadzi nas do zniechęcenia. Ale wierność kosztuje i wymaga wysiłku. Jezus doskonale o tym wiedział i zachęcał, by wytrwać i nie ustawać, a Bóg dopełni dzieła:  „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą. Gdy którego z was syn prosi o chleb, czy jest taki, który poda mu kamień? Albo gdy prosi o rybę, czy poda mu węża? Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec wasz, który jest w niebie, da to, co dobre, tym, którzy Go proszą” (Mt 7,7-11).